To oczywiste, że Międzynarodowe Zloty Morsów to przede wszystkim morsowanie, ale nie zapominajmy o umilającej go muzyce (o którą głównie dbał DJ Mikee), tańcach na plaży (i nie tylko:)) i świetnym jedzeniu. A skoro już o muzyce i tańcu mowa, to musicie wiedzieć, że na Balu Morsa daliśmy z siebie wszystko. Oj, tę noc będzie ciężko zapomnieć i to dosłownie, zważając na to, że na balu można było sobie zrobić prawdziwy morsowy tatuaż. Oczywiście taka możliwość istniała podczas całego zlotu. Niektórzy z nas też się skusili To dopiero pamiątka na całe życie!
Wszystko co dobre, szybko się kończy i cztery dni zlotu minęły błyskawicznie. Przyszedł czas na huczny finał, którym tradycyjnie była parada zakończona wspólnym morsowaniem w Bałtyku. I tak wśród tysięcy innych kolorowych morsów przeszliśmy ulicami Mielna, dzieląc się dobrą energią z setkami widzów. Mielnianie, dziekujemy za gościnę!
Kiedy po paradzie kilkutysięczny tłum wskoczył do Bałtyku, zrobiło się naprawdę tłoczno. To na pewno jeden z najbardziej wyczekiwanych punktów tej imprezy, a zarazem niezapomniane przeżycie, które na pewno powtórzymy.
Fot. Małgosia Żaczek