Mroźny wiatr, deszcz, wzburzone fale i wtedy z oceanu wychodzi Ona, cała w wodorostach. Nie jakaś tam syrena morza niczym w jednej z piosenek Maanamu, ale prawdziwa królowa Oceanu i Wodorostów, do wczoraj jeszcze znana jako Zimnolubna Daria. Nie tylko Daria została „nagrodzona” przez ocean (zajrzyjcie do galerii ), właściwie każdy z nas wyszedł z wody cięższy o kilogramy piasku zalegające w strojach kąpielowych, butach i… nieważne.
Planowo mieliśmy morsować w Sjáland, ale duży odpływ nam to uniemożliwił. Pojechaliśmy do Álftanes, gdzie nagle zrobiło się bardzo zimno, a wysokie fale oceanu trochę nas przerażały. Atmosfera była jednak gorąca – Zimnolubna Małgosia miała urodziny (jeszcze raz wszystkiego najlepszego), więc śpiewająco złożyliśmy życzenia i zajadaliśmy się pysznym ciastem zrobionym przez solenizantkę. To jeszcze był ten moment, kiedy można było uciec, ale…nie z nami takie numery.
Ocean trochę się z nami pobawił, trochę poprzewracał, porwał buta naszemu Zimnolubnemu koledze, ale na szczęście pozwolił nam doświadczyć tej niezapomnianej kąpieli. Oczywiście byliśmy przy tym bardzo pokorni, staliśmy blisko brzegu, trzymaliśmy się razem, ale dla wielu z nas to i tak było bardzo ekstremalne przeżycie. Można powiedzieć, że przeszliśmy prawdziwy chrzest bojowy i nieskromnie przyznamy, że daliśmy radę. P.S. But wciąż poszukiwany…
Fot. Mariusz Zaworka, IG @zaworkamariusz